ŹREBNA MARYSIA I JEJ SYNEK MACIUŚ JADĄ NA RZEŹ
20.12.2024 Szanowni Państwo,
zaliczka w ostatniej chwili wpłacona i Marysia i Maciuś czekają na wykup – bardzo Wam dziękuję za pomoc. Handlarz chce, aby je spłacić w poniedziałek, jeszcze przed Wigilią ale nie widzę na to żadnej szansy. Będę z nim rozmawiał, będę dawał znać.
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596
Oto Marysia i jej synek Maciuś. O tych koniach wiem od początku listopada. Handlarz prowadzący skup zwierząt rzeźnych nabył je, bo mu się podobały. I – bo mógł. Miał pieniądze, miejsce, a do tego sposób by ich się pozbyć, gdy już się znudzą. Duża, ważąca ponad 750 kilo klacz, do tego półroczny wyrośnięty ogierek o nietypowej maści stanęły w jednej komórek w zasadzie tylko dlatego, że chciał je mieć. Początkowo nie miał planu by je zawieźć na rzeź, ale ile ja już takich koni u niego widziałem. Kilkanaście? Kilkadziesiąt? Kupionych, bo mu się podobały, a potem gdy się nimi znudził wchodziły po rzeźnickim trapie – łeb w łeb z tymi, którymi gardził. Wtedy nie liczył się już wygląd, za to liczył się każdy zjedzony kilogram siana, żyta, wypity łyk wody. Mówił wtedy, że kupca nie ma, zysku nie ma, on trzymać darmozjadów nie będzie. Szły na rzeź wszystkie. Bez wyjątku.
Widząc, że ma klacz ze źrebakiem i najpewniej ponownie zaźrebioną powiedziałem mu, żeby gdyby chciał wywozić na rzeź, niech najpierw zadzwoni. Martwiłem się o nie, bo to konie tzw. grube, a takich ludzie nie kupują do kochania, jakby nie zasługiwały na dobre życie i miłość. One są kupowane by dać zarobek, by się przydać.
A tu Marysia jak na wiejskie normy ma już swoje lata, a mały Maciuś nie ma szansy by dostać licencje na ogiera. Handlarz zarzekał się, że one nie na mięso. Że znajdzie dobrego kupca, snuł wizje o zarobku i miałem nadzieję, że tym razem tak będzie.
Myślałem o nich co jakiś czas, ale nie chciałem dzwonić dopytywać, a ponieważ on się nie odzywał liczyłem, że miały szczęście.
Wczoraj zadzwonił z pytaniem, czy chcę je kupić, bo jak nie to w piątek wiezie je do rzeźni… Nie było w tym straszenia, namawiania na kupno, niczego. Po prostu obiecał mi, że gdyby jechały na mięso, to zadzwoni najpierw do mnie i to zrobił. Dodał, że Marysia jest kulawa, że najpewniej ma raka kopyt, więc nikt ich nie kupił. Powiedział, że cena za oba to 16500 zł, jak będę zdecydowany, to zaliczki chce 2500 zł i wtedy poczeka kilka dni na spłatę.
Nie mógł trafić w gorszy okres…
Szanowni Państwo,
wtedy, ponad miesiąc temu, gdy spotkałem te biedaki u handlarza, przerażeniem napawała mnie myśl, że Marysia zaprowadzi swojego synka na rzeź. Że nie będzie miało znaczenia, że sama jest ponownie źrebna, bo nikt przecież klaczom na wjeździe do ubojni USG nie robi. Że te konie zostaną zabite tylko dlatego, że człowiek uznał, że może to zrobić.
Tamtego listopadowego wieczoru, obiecałem im, że gdyby była konieczność, zrobię co będę mógł, by im pomóc, a teraz, w naszej obecnej sytuacji boję się, że nie damy rady ich wykupić, bo nie dość, że najcięższy czas na ratowanie koni – bo Święta tuż tuż, to jeszcze takie kłopoty u nas.
Biłem się z myślami wiele godzin, ale ja nie umiem się od nich odwrócić. Ja je dotykałem, czułem ich ciepły oddech i widziałem przerażenie w ich oczach. Marysi i Maciusia zapomnieć tak po prostu się nie da. Jak miałbym żyć dalej ze świadomością, że nawet nie spróbowałem im pomóc? Że byłem obojętny na ich krzywdę i piekło, które je czeka?
Mamy tylko jedną szansę na pomoc. Dziś trzeba zebrać 2500 zł zaliczki. Proszę, stań ze mną po ich stronie, bo nikt inny tego nie zrobi.
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596
Jeśli chcesz i możesz pomóc, prosimy o wpłaty
z tytułem „Ratuję Marysię i Maciusia”
numer konta:
23102040270000110216926564
Fundacja BENEK, ul. Orzechowa 15, 63-004 Szewce
Jeśli mieszkasz poza granicami Polski i chcesz wpłacić darowiznę
na nasze konto: BPKOPLPWPL23102040270000110216926564
Ratuję Marysię i Maciusia
- NA NUMER 7470 KOSZT 4,92 ZŁ
- NA NUMER 7977 KOSZT 11,07 ZŁ
- NA NUMER 91920 KOSZT 23,37 ZŁ