URATOWANY 12.11.2024

BOLUŚ PRACOWAŁ Z DZIEĆMI, PODAROWALIŚCIE MU ŻYCIE. DZIĘKUJĘ

19.12.2024 Szanowni Państwo, 
przekazuje Wam, co nowego u Bolusia. Otóż po zakończeniu kwarantanny został dołączony do naszego „zimnego” stada, czyli takiego, gdzie prym wiodą konie zimnokrwiste. To już wprawni rezydenci Benkowa, także pokazali mu wszelkie zakamarki, o której godzinie jedzonko, gdzie jest jego miejscówka przy balocie z sianem i tak sobie spędzają dnie na byciu.
Dziękuję Wam po tysiąckroć za dar życia dla Bolusia.
To wszystko dzięki Wam!

Dziękuję za Wasze serca
Michał Bednarek
tel 506 349 596

13.11.2024 Szanowni Państwo,
dziękuję z całego serca za pomoc dla Bolusia. Jeszcze dzisiaj będzie on w Benkowie.  Ocaliliście mu życie! Dziękuję po stokroć.

Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596

12.11.2024 Szanowni Państwo,
jeśli nie zdarzy się cud, niestety nie uratujemy Bolusia.
Przez ostatnie 5 dni, doszło dla niego tylko kilka darowizn i nadal brakuje aż 2300 zł, by spłacić jego życie i opłacić transport do Nowej Studnicy. Sytuacja jest o tyle trudna, że z tego miejsca nigdy wcześniej nie wykupywaliśmy koni, więc szansa na dodatkowy czas, jest praktycznie zerowa. Jeśli dzisiaj nie spłacimy Bolusia, pojedzie on jutro na rzeźnie.

Bardzo proszę o pomoc, o wsparcie, o rozsyłanie wiadomości o tym dzielnym koniku, który po latach pracy z dziećmi ma być zabity. On jeszcze oddycha, jeszcze czeka na pomoc. Jedyną szansą dla niego jest to, że zadziałamy razem, wspólnie, bo sam nie dam rady mu pomóc. Boję się, żeby nie powtórzyła się sytuacja z maja, gdy mimo ogromu starań nie zdołaliśmy uratować koni, o które walczyliśmy…

Bardzo proszę o ratunek dla Bolusia.

Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596

07.11.2024 Szanowni Państwo, dzięki Wam udało się wpłacić zaliczkę. Mamy czas, aż do wtorku na wykup! Proszę, pamiętajcie o Bolusiu, on czeka na ratunek.

Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596

Szanowni Państwo,
Od kilku dni intensywnie szukałem Bolka. To konik polski, który jeszcze niedawno woził dzieci na swoim grzbiecie, sprawiając, że wracały do zdrowia. Był koniem terapeutą, któremu ludzie wyznaczyli zadanie pomagania. Pracował w ośrodku, często ciągiem wiele godzin, bo byli klienci. A jak jest klient i pieniądze, to wiadomo – koń musi iść do roboty. I nieważne czy to 3, czy 5 jazda pod rząd, ważne, żeby było zapłacone.

Ale nadszedł dzień, gdy Bolek zakulał. Zrobił to, co żaden pracujący na ludzi koń, nie powinien robić. Rankiem, gdy mieli zabrać go do pracy, okazało się, że Boluś nie jest w stanie zarabiać na swojego pana. Wezwano lekarza, ale gdy ten stwierdził, że jest uraz kości kopytowej i nie wiadomo, ile potrwa leczenie, a w zasadzie nie wiadomo nawet czy Boluś kiedykolwiek będzie mógł pracować, jego los został przesądzony. Wieczorem, gdy już ostatni klienci opuścili ośrodek, właściciel załadował Bolusia i odwiózł do handlarza. Na drugi dzień zatrudniona w ośrodku instruktorka – Ania, która kochała szarego konika, zaczęła dopytywać – gdzie zniknął. Właściciel stajni opowiadał, że pojechał na łąki, ale na prośby o adres, bądź zdjęcia, milkł.

Ania zadzwoniła do nas z prośbą o pomoc. O znalezienie Bolusia. Płacząc, opowiadała jak wielkie serce miał Boluś do dzieci, jak bardzo się starał, choć nie raz było mu ciężko. Opowiadała jak o niego dbała, robiła dodatkowe jedzenie, przywoziła jabłka, które uwielbiał. Prosiła, by go poszukać, uratować, dać dom. Łkając cichutko, mówiła, że nie jest w stanie go kupić, bo zarabia grosze i nie stać jej, ani by pomóc swojemu ukochanemu przyjacielowi, ani go leczyć czy utrzymywać.

Zadzwoniłem do znanych mi handlarzy, do skupów, które znam. Na początku nikt nie chciał nic powiedzieć, dopiero trzeciego dnia dowiedziałem się, że Boluś przeszedł przez kilkoro rąk i finalnie trafił do bazy przeładunkowej, z której konie wyjeżdżają już tylko do ubojni. Nie znałem właściciela tego potwornego miejsca, wiedziałem jednak, że jeśli zadzwonię, nie zdziałam nic. Handlarze często na hasło fundacja, rozłączają się i blokują numer. Pojechałem tam.

Na miejscu miło nie było, właściciel chciał mnie wyrzucić z podwórka. Długo trwało nim udało mi się go przekonać, by pokazał Bolusia. By zgodził się go sprzedać za 4600 zł. Nie była to miła rozmowa, ale one nigdy takie nie są. Obdzwaniał innych handlarzy, wypytywał, czy nie narobię mu kłopotów. W końcu do lasku za zabudowaniami zaprowadził niedużego szarego konika i powiedział, że nie ma mowy o żadnych zdjęciach u niego na terenie. Że będzie obserwował stronę i jak zobaczy, choć kawałek swojego budynku czy samochodu, Boluś zniknie. Powiedział też, że mam jeden dzień na dowiezienie 1500 zł zaliczki. Jeśli ją dostarczę pomyśli, ile dać czasu na spłatę.

Szanowni Państwo,
bardzo proszę o pomoc. O ratunek dla Bolusia konia, który pomagał dzieciom, a w zamian nie zasłużył na żadną wdzięczność u człowieka, dla którego zarabiał pieniądze. Nie wiem, jaki jest stan zdrowia Bolusia, czy kiedykolwiek przestanie kuleć, ale jeśli będziemy pomagali tylko tym, które mogą pracować, nie będziemy się różnili od ludzi, którzy wysyłają chore konie do ubojni.

Mamy czas tylko do wieczora na zebranie 1500 zł, potem będzie za późno na jakąkolwiek pomoc, bo Boluś pojedzie na rzeź.

Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596

Jeśli chcesz i możesz pomóc, prosimy o wpłaty
z tytułem „Ratuję Bolusia”
numer konta: 
23102040270000110216926564

Fundacja BENEK, ul. Orzechowa 15, 63-004 Szewce

Jeśli mieszkasz poza granicami Polski i chcesz wpłacić darowiznę
na nasze konto: BPKOPLPWPL23102040270000110216926564 

Ratuję Bolusia

wybierz kwotę

lub

Kup tapetę i wspomóż fundację
Wyślij SMS o treści POMAGAM
  • NA NUMER 7470 KOSZT 4,92 ZŁ
  • NA NUMER 7977 KOSZT 11,07 ZŁ
  • NA NUMER 91920 KOSZT 23,37 ZŁ

Ratuję Bolusia