„No niepodobne, bo to nie jest matka z dzieckiem. Ta koza to z hodowli, rodzić miała. I urodziła, ale słabe były te małe, liche takie i zdechło jedno za drugim zaraz. Za wcześniej się wykociła, zmarnowała koźlaki, nie nadaje się, to przywieźli do ubicia. W hodowli musi odchowywać, bo inaczej na co to trzymać? Żeby żarło tylko? Przecież je się trzyma dla zarobku, a nie żeby koszty były. 

A mały to od takiej kozy co bardziej z człowiekiem niż z innymi kozami chodziła. 4 lata mieszkała z ludźmi, bo dzieciaki ją uwielbiały, wykociła się i ten mały – taki sam, też sam do ręki idzie. Miły taki. Ta stara ketozy dostała, no nie było co leczyć, to małe pod nóż idzie, bo to koziołek, komu to potrzebne? I na co?

Jedno dobre, że małego przygarnęła ta z hodowli i on ją doi, to nie musiałem przez weekend go karmić. Ale jutro rano już całkiem nie będzie kłopotu, oboje na zarżnięcie jadą. Umówione już wszystko.”