Sonia odeszła
Aktualizacja 09.2022
Niestety nie mamy dobrych wieści. Sonia odeszła. Wyniszczony organizm nie dał rady, weterynarz który prowadził jej leczenie uznał, że dalsze próby leczenie będą nosiły znamiona znęcania, tym samym zapadła decyzja o eutanazji.
Dziękujemy, że byliście z Sonią.
Szanowni Państwo,
Sonia bezpieczna. Dzięki Wam. To kolejny koń, któremu ocaliliście życie. W ostatniej chwili. Bardzo Wam dziękujemy.
Klacz została przewieziona do zaprzyjaźnionej z nami stajni znajdującej się bliżej handlarza. Ze względu na jej stan trasa do Benkowa była dla Soni obłożona zbyt dużym ryzykiem.
Sonia jest już po wizycie lekarza weterynarii. Sącząca się ropa na wysokości guza biodrowego, to było tylko górne ujście ropnia znajdującego się na udzie. Ropień ogromny, wielokieszeniowy. Został nacięty i wyczyszczony, zeszło około 3 litrów! ropy. Przez najbliższe dni będzie płukany, a Sonia będzie dostawała antybiotyk.
Taki ropień musiał sprawiać jej ogrom bólu. Po jego opróżnieniu,Sonia zaczęła w końcu jeść. Tak jeść, jeść, bo wcześniej tylko wybierała pojedyncze źdźbła. To daje nadzieję, że uda się jej pomóc. Trzymajcie za nią kciuki, bo Sonia jest w takim stanie, że może zdarzyć się wszystko.
Ogromnie Wam dziękujemy za życie dla Soni i pomoc. Będziemy Was informowali o tym jakie robi postępy.
Film z otwarcia ropnia na udzie Sonii.
Prosimy o rozwagę przed włączeniem filmu.
Sonia jest koniem chorym i starym. Bardzo wyniszczonym. I bardzo potrzebuje dalszego wsparcia w pokryciu kosztów leczenia, zakupu dobrych pasz, suplementów oraz witamin dla starych koni.
Za każdą pomoc będziemy bardzo wdzięczni.
Jeśli chcesz i możesz pomóc, prosimy o wpłaty
z tytułem „Wspieram Sonię”
numer konta: 23102040270000110216926564
Fundacja BENEK, ul. Orzechowa 15, 63-004 Szewce
Jeśli mieszkasz poza granicami Polski i chcesz wpłacić darowiznę
na nasze konto: BPKOPLPWPL23102040270000110216926564
PAYPAL: fundacja.benek@op.pl
Uratowana 24.08.2022
Przez kilkanaście lat naszej działalności widzieliśmy tysiące koni skazanych na rzeź. I zawsze wydaje nam się, że widzieliśmy już wszystko. Że żadna starość, cierpienie czy rozpacz nie będą większe niż to, którego nie raz już dotknęliśmy. Wydawało się.
Sonia z wysiłkiem wyciąga chudą szyję. Chrapkami dotyka kurzu i pajęczyn. Wystraszone muchy uderzają o szybę w szaleńczym pędzie, gdy starowinka uderza nosem o ścianę. Zbyt niska, by zobaczyć trawę i las szumiący za okienkiem. Zbyt słaba, by zadrzeć szyję jeszcze wyżej. Zbyt wyeksploatowana, by choć raz szarpnąć linę. Chciałaby odetchnąć świeżym powietrzem, pożyć jeszcze trochę. Być dla siebie, nie dla ludzi. Móc choć przez chwilę samemu decydować.
Na nic jej chcenie. Swoje marzenia Sonia zabierze ze sobą do ubojni. Bo Sonia jest tylko koniem. Starym, zmęczonym i bardzo zniszczony. Stoi tam na drżących nogach. Zerwane ścięgna, zrosty, zdeformowane stawy. Stoi tam, a na niej stoją kości, żebra, kręgosłup. I tylko te mięśnie oklapnięte, wymięte, w zaniku trzymają ją w pionie. Stare otarcia na nogach, zdarta, podrażniona skóra na guzach biodrowych, łopatkach. Patrzysz i wiesz, że Sonia to wydrążony do cna wrak konia, który za chwilę pójdzie na rzeź.
Stoi tam sama. Bezbronna. Niechciana. Handlarz jak nigdy ostrożnie się z nią obchodzi. Nie uderza batem, nie szturcha kijem, nie pokrzykuje na nią. Mówi, że trzeba ostrożnie, bo się przewraca. A jak się przewróci to trudno ją podnieść. Przywiózł ją na leżąco, dlatego taka poobijana. Popsikał zadrapania CTC z antybiotykiem. Dodaje, że wiosną jeszcze w polu robiła. Orała, leżała, znowu orała. Że woziła dzieci, że poprzedniego lata urodziła jeszcze. Patrzę na nią i milczę, wstyd mi za ludzi. Sonia co chwila wyciąga głowę w moją stronę. Zagląda w moje serce, w dusze, milcząco pyta, czy ją uratuję, czy też obojętnie się odtwórcę i odejdę. W jej zmęczonych oczach tli się chęć do życia. Dotykam ciepłych chrap, głaszczę ją, tulę, proszę by wytrzymała. By dała radę, choć kilka dni. Wychodząc, obiecuję jej, że wrócę. Przecież nie można jej nie pomóc. Nie można jej tak zostawić.
Życie Soni i jej transport do nas to 4500 zł. Wpłaciliśmy zadatek który chciał handlarz do wtorku mamy czas by się rozliczyć.
Wiemy, że prosimy i prosimy. Wiemy, że możecie mieć dosyć, rozumiemy to. Ale wiemy też, że handlarz czekał nie będzie. Że jeśli teraz nie zrobimy dla Soni zupełnie nic, za chwilę już nie będziemy w stanie jej pomóc.
Pokornie prosimy kolejny raz. Prosimy dla Soni.